Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom I.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

styny. Niech się bliżej poznają, ocenią i przekonają czy szczęśliwymi być mogą.
— Panie kasztelanie dobrodzieju — rzekł Barciński — pozwól mi naprzód za honor rodzinie uczyniony podziękować, ale zarazem być otwartym, jak szlachcicowi przystało. Panie, miałeś w swej własnej rodzinie smutny przykład czem są, prędzej, później nierównych kondycyj małżeństwa... Wielka to cześć dla nas i niespodziane szczęście, ale zważ też proszę jak niemi upokorzeni będziemy; ty nam przynosisz wszystko, my ci nic dać nie możemy.
— Serca! serca! — zawołał kasztelan — serca wasze złote, najdroższy skarb na ziemi. Mówicie po ludzku i po ziemsku panie stolniku, wedle świata ale nie podług Boga. Cenicież znowu tak bardzo te dary znikome, których zbytni szacunek krzywi pojęcia i tylu jest nieszczęść przyczyną. Bądźcież wyższymi nad to.
— Nie w naszej mocy tak wysoko się podnieść gdy tak nisko żyć musimy — rzekł Barciński. — Panie kasztelanie błagalny cię, odstąp od twojego zamiaru, szukaj bliżej siebie towarzyszki życia sobie i zacnemu siostrzanowi swojemu.
— A pani — spytał z wyrzutem niejakim zwracając się do panny Agnieszki kasztelan, pani za mną i dla mnie nie zechcesz rzec słowa?
— Panie, cóż mam innego powiedzieć nad to coście słyszeli?
— Chcieliżbyście nieszczęścia mojego? spytał gospodarz smutnie. — Nie! nie! zlitujcie się nademną, bo powiadam wam i przysięgam tu uroczyście, że albo p. Agnieszka będzie żoną moją, lub — żadna.
Wszyscy zamilkli, p. Agnieszka jeszcze z listu kasztelana o jego postanowieniu wiedziała.
— Macie tedy czas do rozmysłu nad losem moim — mówił dalej kasztelan, gdyż żadna moc ziemska ze