upominek, bo złota owa obrączka nader prostej roboty, wyobrażała dwie ręce złożone ściśnięte, które naówczas „parolem“ nazywano. Co rzecz szczególna, nie był ów pierścień nowy, ale nieco używany i trochę wytarty. Biednej łzy się w oczach zakręciły, bo to niby tak jakoś na żart zakrawało. Widząc jej zakłopotanie, stolnikowa odezwała się po cichu:
— Agnusiu, kochanie, nie jest to taka licha rzecz, jak ci się wydaje, a dalipan znaczenia pełna...
Marcin też spojrzał, uśmiechnął się i brwiami poruszył.
W pół rozczulona, na wpół spłakana panna Agnieszka nieznacznie pierścień na palec włożyła.
Ranek był ze wszech miar wesoły i szczęśliwy; p. Marcin wyszedł zaraz do gromady sroczyńskiej; pozdrowił ją i zapewnił, że wioski już nie wypuści; wszyscy mu do nóg padali i popłakali się wszyscy. Częstowano ich potem na folwarku, a prawdę rzekłszy p. Marcin choć uspokojony sam i ludzi uspokoił, nie zupełnie był wszakże pewien, jak sobie da radę z Boguszem... Słowo się rzekło bowiem, i gdyby Bogusz na warunki przystał, nie było sposobu inaczej od niego się uwolnić, tylko opłacając mu się, aby spuścił z umowy. Cała nadzieja była w tem, że on sam drożyć się jeszcze będzie, a coraz więcej wymagać, o niczem nie wiedząc i sądząc p. Marcina w potrzebie.
Jeszcze tam wrzało we dworze, gdy bryczka zaturkotała i p. Bogusz z pisarzem grodzkim Szuszkowskim na dobicie targu się przystawił. Za nim wnet chłopak wniósł szkatułkę do sieni i siadł na niej pilnując. Struło to panu Marcinowi dobrą myśl trochę, ale powiedział sobie:
— Poczekaj że bratku, cisnąłeś ty mnie, zażartuję ja może dziś z ciebie.
Prosi tedy zaraz do izby i siadają, pani Marcinowa kazała zaraz przynieść wódkę gdańską i przekąskę, nikt do rzeczy nie przystępuje, gadają o tem i owem jakby oba sprawy unikali, tylko po Boguszu widać, że wąsa zacina niecierpliwiąc się. Po gorzałce Szusz-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom I.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.