Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom I.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

trochę wolno na wyrostku, ale zawsze się spodziewano, że z latami on ją wypełni. Sama powierzchowność tej oberży postępowej była pociągającą. Naprzód na przyczułku stał wielkiemi literami napis:

WYGODA
Traktyer, Oberża i Billard
Izydora Pastuskiego
b. kuchmistrza Wojewody Ogińskiego.

Potem okiennice wszystkie ozdobione były obrazami rodzajowemi, umyślnie na ten cel malowanemi w Warszawie.
Ten co je dla Pastuskiego malował, naówczas początkujący bazgracz, później był wielkiej sławy artystą. Na pierwszej z nich był rodzaj trofeum z kijów billardowych, gałek, butelek, kieliszków i godeł wesela i biesiady, oplecionych bluszczem i liśćmi winnemi.
Na drugiej dwaj ichmościowie Polak i suknią zagraniczną przyodziany człowiek, grali w billard. Polak miał poły zakasane i robił bilą z zapałem, z jakim jego przodkowie łby rozcinali niewiernym. Nowomodny jegomość stał patrząc nań w pozycji menuetowej, uśmiechnięty. Były to postacie, w których przyszły talent karykaturzysty już bardzo wybitnie się objawiał.
Na trzeciej okiennicy widać było stół nakryty z lasem butelek, szklanek i kieliszków i przy nim znowu tych samych dwóch ichmościów, z dodatkiem jednej pani w kapeluszu z piórem, w szalu pąsowym i okrutnie wygorsowanej, zajadających, o ile się można było domyśleć, wielkiego pozłocistego indyka.
Na czwartej podochoceni dwaj panowie tańcowali z kieliszkami w ręku rodzaj drabanta, w oddaleniu kapela grała na trąbkach i różnych instrumentach, których podobno nigdzie nie widziano.