Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

pokoju. Ani kasztelan, ani Rózia nie uważali na to, tak sobą byli zajęci.
Nie wypadało kasztelanowi samemu jechać do wdowy, ale go tam zaraz zawieźli Barcińscy i wnet ją zaprowadzono do Barcina, a wkrótce znalazł się powód spotkania, raz, drugi, trzeci i dziesiąty.
Upłynęło parę miesięcy, a stolnik się już niecierpliwił choć słowa nie rzekł.
Jednego rana poszeptali sobie coś z żoną i Barcińska sama pojechała do Achingerowej. Ale że jej było zawsze pilno, i choć nie młoda, niecierpliwą była bardzo, zaraz ją wzięła z sobą do ogrodu. Usiadły na ławce pod gruszą.
— Moja dobrodziejko — rzekła stolnikowa — ja widzę, że jeśli my baby ładu tu nie zrobimy, to go nigdy nie będzie. Kasztelan się w tobie kocha na zabój, ale utrzymuje, że stary, że to, że owo, że ty go poślubić nie możesz, że byłabyś z nim nieszczęśliwą... i boi ci się oświadczyć. Mów szczerze, chcesz go czy nie?
Achingerowa zakryła oczy i padła na kolana przed stolnikową.
— Dobrodziejko, matko moja! czyżbym ja śmiała myślą nawet sięgnąć tak wysoko. Ja go kocham więcej, powiem że go czczę, ja bez niego żyć już nie potrafię... ale czyż to może nawet być, żeby on myślał się ze mną ożenić! A! nie! to niepodobna. Powiedzcie mu, niech mię sobie weźmie choćby za sługę, za klucznicę, abym się na niego patrzeć i głos jego słyszeć mogła.
— Ale dajże ty pokój z tą pokorą, zakrzyknęła stolnikowa, a resztę zostaw mnie... bylebyś go kochała, a reszta nic. Ja to doprowadzę do końca.
Ani się nawet na kawę nie dawszy zatrzymać, Barcińska siadła na wózek, kazała prędko jechać, choć po trzęskiej grobli i na obiad stanęła w domu. Stolnik choć z nią sam na sam mówić nie mógł, z twarzy poznał zaraz że się wszystko powiodło... była rozpromieniona tryumfująca, szczęśliwa.
Po obiedzie stolnik się wysunął zostawując żo-