Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak począwszy już Barcińscy łatwo doprowadzili do tego, że się Żeliga oświadczył, że małżeństwo omówionem zostało, i w miesiąc potem w wiejskim kościołku przy świadkach niewielu stanęli do ślubu. Sam Żeliga żądał aby żona jego w włościańskim swym stroju przyszła do ołtarza. Wdowie wesele odbyło się jak zwykle cicho i bez wystawy, państwo młodzi zaraz nazajutrz do dóbr kasztelana odjechali.
W Warszawie dziwiono się dosyć nowemu małżeństwu kasztelana, ale nie wiele o niem mówiono, gdyż i o samym kasztelanie ludzie nieco zapomnieli, od lat kilku go nie widując. Wielu się zdumiało posłyszawszy nazwisko to, bo byli pewni, że umarł.
Tylko biednym Barcińskim wyszło to nie na dobre, bo się sami jedni zostali, ale stolnikowa miała teraz do opowiadania: jak to ona zręcznie potrafiła zbliżyć ich i niemal zmusić do ślubu, — do którego gdyby nie ja — mówiła — dalipan i za lat dwa by jeszcze nie przyszło. A stolnik dodawał: — Pani Marcinowa z niczego tak nie jest dumną, jak że chłopkę wydała za senatora, a bodaj czy to nie pierwszy przykład, daj tylko Boże szczęśliwy.

KONIEC.