Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

starczy zaledwo na jedno kochanie, tam kochają się wszystkie i wszystkie zarówno, i pragną na ziemi i niebie powszechnej, czystej, spokojnej miłości. Nie pojęliście mnie, bo miłość wasza nie jest czystą, kala ją to ciało, które na sobie nosicie, a które z niej czyni namiętność zwierzęcą, ohydną. Niech się twa dusza ukoi, niech serce twe się uleczy i czeka, masz jeszcze obowiązki na ziemi i nie zejdziesz z niej, dopóki ich nie dopełnisz. Gdy ci będę potrzebną, znijdę do ciebie z radą i pomocą...
Obłoczek drżał jakby go wiatr miał porwać lub rozprószyć w powietrzu. Kasztelan wyciągnął ręce ku niemu i stanął w miejscu znowu, ale już głosu słychać nie było, tylko jakby wyciągnięta dłoń spoczęła na jego czole i Żeliga pochylił się, ugiął, i padł na ziemię.
Stolnik poskoczył ku niemu, aby go ratować, lecz gdy z trwogą oczy wlepiał w widzenie, postać skinąwszy głową na pożegnanie znikła, a czysty, jasny rąb księżyca po nad gałęziami drzew pokazał się znowu i oświetlił aleję.
Z wielkiego wzruszenia kasztelan był zasłabł, trwało to jednak krótko, natychmiast odzyskał władzę i przytomność. Obaj ze stolnikiem, nie naradzając się nad tem co począć mieli, uklękli się modlić i zmówili Anioł Pański.
Nie mogąc do siebie wyrzec słowa jeszcze, noga za nogą, oglądając się, wysunęli się ze szpaleru. Dopiero gdy siedli na ławce pod lipą stolnik rzekł po cichu:
— Wracam activitatem kasztelanowi, ale jeżeli wiem co to jest... Ruszył ramionami. W życiu mojem nigdy mi się nic podobnego nie przytrafiło, i prawdę rzekłszy, miałem podobne historje za wymysły zabobonnych, którym się przy rozgorączkowaniu lada co przywiduje. Ale teraz no jużem głupi i Pana Boga chwalę.
— Kochany stolniku — odparł wzruszenia pełnym głosem kasztelan — są cuda, ale one się nie przytrafia-