ją ani ludziom siedzącym za stołem przy kieliszku, ani liczącym grosze, ani tym co leżą w błocie, ani takim, co mają oczy by nie widzieli i uszy by nie słyszeli, tylko ziemski szwargot i brudy nasze. Nie zawsze jednakim jest człowiek, sami to przecież uznajemy; są chwile, w których jaśniej widzi, lepiej rzeczy rozumie, pojmuje wyraźniej, czemużby władze nasze nie miały się w nadzwyczajnych momentach podnieść aż do widzenia rzeczy niewidzialnych i wkroczenia w świat duchów? Któż nam zaręczyć może, iż one nas nie otaczają niewidome nam, wśród życia powszedniego? Sąć przecie narzędzia ludzkie spotęgowujące wzrok, z pomocą których spostrzegamy to, co gołem okiem widzianem być nie mogło? dla czegoż by stan duszy nie miał dla niej, a przez nią dla ciała nawet, być takiem narzędziem? Potrzeba nauczyć się wierzyć i nie zdumiewać niczemu. Otaczają nas cuda, my je sami do swej miary obcinamy, bo się ich lękamy podobno więcej, niż pożądamy.
— Ja już milczę — odparł stolnik — oczy me widziały, uszy słuchały. Ale mój kasztelanie kochany — dodał — bądź co bądź ja się boję aby to między ludzi się nie rozeszło; kobietom głowy się pozawracają; Justysia i tak bardzo jest do przeczuć i wizyj skłonna, ja się tego obawiam dla niej. Żyjmy już powszednim chlebem, a wola Boża niech się stanie z nami.
— Podzielam twe zdanie — rzekł kasztelan, — nie ma potrzeby żadnej mówić o tem, ani kobietom ani nikomu w świecie. Ja czuję się o wiele teraz spokojniejszym, smutek i żal po Agnusi zostaną mi na zawsze, ale widzę jaśniej, że człowiek stworzony jest do pracy, wezmę się do niej. Zwierzę musiał Pan Bóg głodem i chłodem do roboty zaprządz, człowiek idzie do niej przez rozum znajdując w niej lekarstwo na wszelkie bole, obowiązek razem i rozkosz. Od jutra zatem dawajcie mi co robić lub jadę i szukam czegoś do pracy, bo mi ona jak chleb potrzebna.
— Nicbym ja przeciwko temu nie miał — rzekł stolnik — ale kasztelanie na świeże wspomnienie smutków
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.