Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale z czasem nawet cuda i dziwy się pospolitują; gdy nikt nie mógł dotrzeć do gruntu, dowiedzieć się istoty rzeczy, powoli poszła cała historja rzeczy w zapomnienie, a silniejsze umysły śmiały się z niej jako z babskiego konceptu. We dworze jednak, po zachodzie słońca, szczególniej zaś o księżycu do szpaleru nikt nie śmiał zajrzeć oprócz kasztelana, który tam spokojnie zwykł był pacierz odmawiać... Nawet stolnik unikał tej przechadzki. Miejsce gdzie na piasku wyryły się były stóp ślady, tak instynktowo omijali wszyscy, że do jesieni porosło naprzód trawą, a potem niewiedzieć zkąd, pewnie od wiatru przyniesione nasienie pospolitej lilji szafirowej, która rośnie po ogrodach, rozkrzewiło się na niem i poszanowane wybujało w kwiat piękny.
Stolnik miał podejrzenie na kasztelana, że go tam zasadził, kasztelan posądzał stolnika, stolnikowa ich obu, ale się wzajem o to nie rozpytywali.
Późną jesienią, jakoś już po ukończonej siejbie, gdy liście z drzew się sypały, kasztelan był zupełnie przyszedł do siebie skutkiem swego zażytego lekarstwa — pracy. Bywały takie dnie, że wcale wesół rozmawiał o dawnych dziejach, w nich się teraz ciągle grzebał, codzień prawie natrafiając na coś ciekawego; stolnik też wiele umiał podań i znał tradycję, nieprzebrane więc mieli źródło do dysput, rozpraw i opowiadań. Dawniej więcej też wagi przywiązywano do tych domowych legend, które dzisiejsze pokolenie lekceważy i wyśmiewa.
Płynęło więc sobie życie w Barcinie po bożemu, a cud ów tak się z nimi zespolił, zrósł, tak się pamięci codziennej pracą wcielił w przeszłość, że choć dziwnie od całości odbijał, już do niego wtajemniczeni przywykli. Bardzo rzadko sam na sam będąc stolnik z kasztelanem mówili o tem jako o rzeczy zwykłej, z uczuciem tylko jakiegoś religijnego poszanowania.
Badając przeszłość i podania familijne, kasztelan natrafiał na mnóstwo wypadków jemu nieznanych, już za Stanisława Augusta podawanych; tylko, iż oce-