Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

jeden warunek moja mościa dobrodziejko, i od tego nie odstąpię.
— O warunki proszę mówić z moim mężem — szepnęła Rózia.
— Warunek ten, że jejmość dobrodziejka siędziesz zaraz z nami, a ja zgotuję jajecznicę sam po węgiersku.
Achinger aż ręce załamał, kasztelan żeby jajecznicę smarzył... o tem jeszcze jak żyw nie słyszał, nie wiedział nawet czy ma wierzyć uszom swoim.
— Ale, panie kasztelanie.....
— Nie ma ale, albo mi zaufacie do tyla, że mi oddacie kuchnię, a ręczę że was nie potrzebuję, albo nie siadam do stołu.
— Do węgierskiej jajecznicy — przerwał stolnik — czegoś braknie.
— To moja rzecz — rzekł Żeliga.
— Panie kasztelanie — ośmielając się odezwała piękna pani Achingerowa, chociaż ze wstydu i ze wzruszenia i od ognia stała cała w płomieniach jak wiśnia różowa, — na wszystko zgoda, ale ja w takim razie kuchtą będę, i muszę się choć nauczyć jajecznicy po węgiersku.
Stolnik począł się śmiać, Achinger był uszczęśliwiony.
Już dłużej nie sprzeczając się i przyjmując spółkę pięknej pani, Żeliga rzucił czapkę i futro w którem wszedł, zatoczył rękawy i klasnął w ręce na progu. Zjawił się żydek faktor, który za nim zawsze w ślad chodził, bo choć nic nie robił, dostawał zawsze coś odczepnego.
— Słuchaj Moszku — zawołał Żeliga — na jednej nodze, ale rozumiesz na jednej nodze biegnij mi do księdza Onufrego do klasztoru i proś go, aby dla mnie przysłał natychmiast tej bryndzy węgierskiej, którą ma odemnie, — no tak sporo, jak na cztery, pięć osób, obwinąć ją czysto i żywo!
Żydek zastrzągł mimo zapowiedzi, że miał iść na