Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

jednej nodze, nie zrozumiał bryndzy... musiano mu ją wytłumaczyć, dopiero się ruszył.
Rozmowa najprozaiczniej w świecie poczęła się od jajecznicy i różnych sposobów robienia jej, co należało dodawać, aby była kruchą, jak jej przydać smaku itp. Żeliga rozwinął w tym przedmiocie zadziwiającą erudycję, której pani Achingerowa z poważaniem i podziwieniem nadzwyczajnem słuchała. Achinger bardzo był uszczęśliwiony tem, że jego żona tak bardzo się zajęła kasztelanem a kasztelan nią. Parę razy wmięszał się niefortunnie do rozmowy, ale utknął zaraz i wycofał się aby nie przeszkadzać.
— Nie ma się co dziwować — mówił Żeliga — że ja to znam i wiem; długom się włóczył po świecie sam, bywałem w przygodach różnych, potrzeba było sobie radzić, nieraz zgotować samemu. Zyskało się na tem, że się do wszystkiego zwykło.
Nie będziemy opowiadali jak się węgierska owa jajecznica usmarzyła i zjadła; że była wyborną świadczyło najlepiej to, iż z niej cząstka dla chłopaka nie została, który też rad był skosztować jajecznicy po węgiersku przez senatora zrobionej, bo dotąd innej nad zwykłą z kiełbasą nie jadał. Pani Achingerowa przyznała, że kasztelan przeszedł ją w sztuce kucharskiej, przypiąwszy fartuszek krzątała się koło niego uśmiechnięta, zajęta nim, ciekawa, a nie kryjąc się wcale z jakąś dziecinną dlań sympatją.
Po przekąsce, gawędce, stolnik i Żeliga pożegnali gościnnego Achingera i piękną gosposię. Kuternoga szczęśliwym był, że się przejednał i uspokoił, a może nad niego szczęśliwszą była Rózia, której się kasztelan bardzo a bardzo podobał. Swoboda i grzeczność jego obejścia, niewymuszoność, szczerość, chwyciły ją za serce. Taki wielki pan dla niej prostej chłopki, tak był miłym i serdecznym... tego pojąć nie mogła. Pamiętała, że nie z wszystką drobną szlachtą równie jej było łatwo i swobodnie, i wdzięczną musiała być za to.
— Teraz — rzekł Achinger w drodze do domu spo-