Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

cja wielka. Córkę wychowała nie na wieśniaczkę pewnie, a gdyby ją los minął, który się zdarzył, nie łatwo by piękne dziewczę cięższej doli podołało. Rózia była żywa, nad wiek i stan roztropna, choć mimo starań matki i otaczającego dostatku od młodości nieszczęśliwa, jak wszystkie istoty wyrwane z właściwej sfery, a nie mogące sobie wynaleźć innej, w którą by się wcieliły. Dziwne uczucie jej towarzyszyło prawie od kolebki, surowo utrzymywana, zamykana, odstręczana od pracy i powszedniego życia Rózia za niem tęskniła. Dla niej największem szczęściem było wyrwać się cicho do siana, na łan, do krówek i owieczek, zastąpić w czem jedną z dziewcząt, podsłuchać ich śpiewu, i nauczyć się go, przez szczelinę popatrzeć na wiejską zabawę, na którą tylko z matką pójść mogła na chwilę. Serce jej się rwało do tej swobody ubogich rówieśnic, które zgrzane, uznojone, w wiankach z bławatków, ze śpiewami na rumianych ustach powracały z pola. Rózia wybiegała przeciw nim, słuchała śmiechów i pieśni, a potem ze łzami zamykała się w komorze. Lecz tego smutku matka nigdy pojąć nie mogła, nie rozumiała tęsknoty dziecięcia. Ile razy się domyśliła tej skłonności w córce, ganiła ją, usiłując przekonać, że i do tego nie była stworzoną; ale im bardziej wysilała się matka na poprawę Rózi, tem ona serdeczniej przywiązywała się do tego, co dla niej miało urok zakazanego owocu...
Za to w ogródku mogła sobie gospodarzyć Rózia jak chciała: siać rutę hodować barwinki, słoneczniki, astry, lilje, nogietki; mała jednak z tego była pociecha, nie starczyły jej kwiatki, serce uciekało w pole... Nieraz letniego dnia wstawszy od krosien, gdy się robotnicy w polu przypóźnili, a śpiew wracających dochodził ją zdala, stojąc u przełazu zasłuchała się, zadumała aż do płaczu. Ale niech no by broń Boże te łzy zobaczyła Szyszkowa, Rózia tak była strzeżoną i bojaźliwą, że się nawet w żadne dziecinne miłostki wdać nie mogła, i uczucie to znane jej było tylko z pieśni i obliczone w ten wdzięk jaki nadaje poezja.