Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

le umie, iż nie powstydzi we dworze siąść, a główka, panie wielmożny, a rozumek! czyta w książce, czyta z pisanego, napisze lepiej niż stary organista.
Byłaby śpiewała te pochwały do nieskończoności, gdyby niecierpliwy Achinger jej nie przerwał.
— Ale ja nie chcę ją uczynić nieszczęśliwą, ani przymuszać, ani patrzeć na łzy, ani obojgu nieszczęścia przysporzyć... pierwsza rzecz, że ona musi na to pozwolić sama.
— Cyt że... cicho, — oglądając się do koła, rzekła matka — to mnie zostawcie, dajcie mi tydzionek czasu, a już się nie frasujcie, ja to sama zrobię. — I pocałowała go w rękę. — Ale słuchaj panie wielmożny — dodała — nie róbcież mnie i jej nieszczęśliwą. Jeżeli macie tę wolę postanowioną, ja pewnie się jej sprzeciwiać nie będę, bo wiem że dziecko tego szczęścia warte; ale jeśli byście się mieli rozmyśleć i zerwać, a ją słomianą wdową zostawić, żeby potem ludzie się z nas śmieli, a ja dla niej męża przepłacała...
Uklękła stara przed nim ze złożonemi rękami:
— Nie zaczynajcież lepiej niżelibyście zwodzić mieli...
— Byle ona chciała, przysięgam wam, że to moje niezmienne postanowienie — zawołał Achinger. — Słowo się wyrzekło, a słowo szlacheckie święte.
— No, toć wierzę, — odparła znowu całując go w rękę Maciejowa, przez trzy dni jegomościuniu, posłuchajcie mnie, nie zaglądajcie do nas, potem sobie przychodźcie, to ją tu zastaniecie przy mnie, na pogawędę, aby się dziecko oswoiło, a reszta to już moja rzecz; pokryjomu żadnych starań nie róbcie bo...
Na te słowa Rózia weszła niespodzianie, Maciejowa mrugnęła na Achingera, urwała, kazała córce pocałować go w rękę, poczem dziedzic wstał, pożegnał się i wyszedł.
Ale wejrzawszy teraz na dziewczynę, z tą myślą, że ona ma być jego, mało nie oszalał... wydała mu się taką, jaką była w tej chwili, cudnie piękną; porównywał ją z temi dziewczętami o które się starał,