Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

wyobrażał sobie jak ją przystroi, jak ona w pańskich sukienkach wyglądać będzie, jak mu jej będą zazdrościć, jak tryumfować będzie, dostawszy ten świeży pączek różany. Żeby jeszcze była szlachcianką, no! ale na to już nie ma rady!
Tak go nieboraka, gdy do domu powrócił, język świerzbiał, iż przed gumiennym zaufanym doradcą, z kluczami wieczorem przybywającym po dyspozycję, nie wytrwał, i wypaplał się zaraz.
Gumienny ów była to już kapotowa figura, pół szlachcica, wyga stary, a miał Julkę córeczkę nieszpetną, którą sobie dawno w myśli z panem był poswatał; niezmiernie go to zmięszało, gdy się pan począł z Rózią chwalić.
— Ej, wielmożny panie — rzekł — jak tam wola pańska, ale choć Maciejowa teraz porządna kobieta, nic powiedzieć nie można, przecież o jej młodości różnie tam ludzie gadali, a nie daleko pada jabłko od jabłoni. Piękne to cacko, ale tem ci gorzej, a pieszczone, a wyrachowane...
Nie przekonał tem Achingera gumienny, ale po wsi rozpaplał niepotrzebnie, a kując żelazo, córkę niby dla pomocy klucznicy, wystroiwszy podesłał do dworu. Julce daleko było do Rózi, Achinger na nią ani spojrzał. Wieczorem Maciejowa przybiegła po cichu z żalem do pana, że rzecz rozniosła się, że córka przed czasem dowiedziała się, i prosiła, żeby przez tydzień noga jego w chacie nie postała. Domyślił się Achinger kto mu tej kaszy nawarzył, zamilkł, nie wypędzał natrętnej Julki ze dworu, nawet się i ludziom i klucznicy zdawało, że na nią począł patrzeć dosyć względnem okiem, ale nadzieje zawiodły. W tydzień przyszła dać znać Maciejowa przygotowana i że dziedzic przyjść może. Achinger poleciał. Znalazł ją, przy krosienkach dość wesołą, śmiejącą się i choć nieśmiałą, ale swobodnego umysłu. Nie zważając na matkę począł się przysiadać, mówić, nawrócił rozmowę jak było potrzeba, obudził miłość własną, a za trzecią bytnością zaręczynne pierścionki zamieniono przy proboszczu bez