Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

jej przez Opatrzność przeciwko cierpieniu, wychodząc uzbrajała się w niezmożony chłód i odwagę, traciła czucie, myśl, prawie przytomność, a dopiero w chwili spoczynku i samotności rozmarzały jej łzy i płynęły swobodnie; nikt ich nie widział, Bóg liczył.
Pojąć łatwo jej życie, w które nawet żadna namiętność nie wrzuciła ognia, coby zakłócił je, ale pożreć mógł prędzej.
Śpiewała, gdy jej nikt nie słuchał, o miłym, słowami wiejskich dziewcząt, ale ten mileńki był dla niej z mgły i chmur postacią. Wyobrażała go sobie różnie: raz rycerzem jasnowłosym, to znów rólnikiem spokojnym, to poważnym, łagodnym, rozumnym, a umiejącym kochać i upieścić mężczyzną.
Wśród tych długich chwil, które jej zostawały wolnemi od obowiązków, zresztą bardzo nie ciężkich na pozór, choć dręczących w istocie, posłużyła jej wiele umiejętność czytania, którą winna była matce. Było to więcej jedną po niej pamiątką. Z początku nie wiedziała nawet, że inna książka istnieć mogła nad tę, na której się do Boga modlono; przypadek dał jej w ręce kilka innych. A stało się to wcale w niespodziany sposób.
W sąsiedztwie pana Achingera i Barcińskich była majętność pańska, Chwalewo, od bardzo dawna opuszczona i chodząca z rąk do rąk dzierżawców. Dziedzic mieszkał w Warszawie i żył na bardzo wielkim świecie, nosił on imię sławne, ale go nie bardzo szanował.
Znano go naówczas w koronie całej i za granicą pod nazwiskiem Krajczyca, gdyż ojciec jego piastował urząd krajczego koronnego czy litewskiego; syn zaś wcale ani do dworu, ani do służby krajowej się nie kwapił, i innego tytułu nie miał. Jedynak u ojca, wywychowany na pół po francuzku, pan znacznej fortuny i pięknego imienia. Krajczyc wiedział tylko jedno z dziecinnych lat: że przyszedł na świat aby używał. Wiedział i o tem, iż były inne klasy ludzi, stworzone do pracy, do nędzy, do upokorzenia, jak woły do ora-