Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

dopiero Żeligę, który stał za nią i rozmowy słuchał.. Krzyknęła pani stolnikowa ze strachu, ale co się rzekło, tego odwołać było niepodobna.
Kasztelan stał smutny i zamyślony, ale nie gniewny wcale.
— Moja zacna przyjaciółko — rzekł po chwili — siadaj, uspokój się i jako obwinionemu pozwól mi się więc wytłómaczyć.
— Ale ja cię kochany kasztelanie wcale nie obwiniam.
— Obwiniasz moja dobrodziejko, boć gdybym dla swej satysfakcji domowe szczęście sąsiada zakłócał, zawsze bym był winien sądu i kary. Ale rzeczy się mają inaczej... Ja nad losem tej nieszczęśliwej kobiety boleję i strzegę jej, aby nie zeszła z drogi obowiązków... Stolnikowo nie potępiaj, nie macie pojęcia co ta Achingerowa z mężem znosi, to męczennica... Gdyby nie ja, albo by od niego dawno uciekła, lub oszalała... Wiele złego mówiliście o kuternodze, ale to wszystko jeszcze mało. A potrzeba, aby się bezsilna przewrotność tego niecnika rozbiła o wytrwałość, o zacność tej niewiasty. Wiedziałem i wiem, że mnie posądzaliście i posądzacie, czułem że tracę część szacunku jaki miałem u stolnikowej, alem spełniał powinność. Pamiętajcie, że ta kobieta jest sierotą, że jest samą bez rady i opieki, i że Achinger czyni z nią co chce. Gdyby ją religijne słowo, otucha jakaś, wreszcie pewna opieka nie osłaniała... ta kobieta mogłaby zgubić duszę swą. Korzystam z tego, że mnie Achinger ma za rozmiłowanego, że mnie może ciągnie w sidła, które dobrze widzę; ale w sposób uczciwy daję jej rady ojcowskie, umacniam słabego ducha, podtrzymuję, wierzcie mi, na drodze prawej; a jeśli przyjdzie mi zdać sprawę przed Bogiem z uczuć i postępków moich, stanę na sąd czysty, z sumieniem spokojnem, wierzcie mi nie kłamałbym i nie kłamię. Otóż cała prawda moja stolnikowo dobrodziejko. Ale z drugiej strony, żebym miał ze strachu ludzkich plotek, z obawy sądów ludzkich, rzucić na pastwę nie-