Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

dzieci? Każdy jak może pcha na świecie. Ja powinienem był wziąć pół miljona; ale to stary wyga, noszony ptak! ho! ho! No tak noszony, ale i jam nie głupi — rzekł Achinger uspakajając się nieco. Napiszcie do niego, że skandaliczny proces mu zrobię, a moi świadkowie poprzysięgną co zechcę, nawet to co nie było. Ultimatum musi zapłacić.
Barciński znowu zawrzał, ten stał spokojny.
— Albom to ja tyle czasu miał na niego darmo polować? hę? — spytał — to moje ma przepadać! Nigdy na świecie... Powiecie sobie żem szelma, to mi wszystko jedno... a ja go zedrę... i musi mi się opłacić.
— Jak ci nie wstyd! bezbożniku ty jakiś... — krzyknął stolnik, — mnie uszy więdną słuchając.
— No to dość — odparł szlachcic biorąc czapkę pod pachę — wiecie już o co idzie i na co się ważę. Wasza rzecz dać znać kasztelanowi, jaki ja mu przysmak gotuję. Dalipan lepszy od tej węgierskiej jajecznicy, od której to się zaczęło. Mam przy konsystorzu adwokata rozwodowego i takiego co małżeńskie sprawy prowadzi, pozwę go do nuncjatury, do... gdzie tylko pozwać można, a co będzie to będzie, oszkaluję go i owalam co wlezie.
— Ale z nim i żonę, — krzyknął Barciński.
— Abym ja jej pewny był, to co mi tam, że ludzie gadać będą, a zresztą rozwód to zagładzi... Tymczasem jejmość wpakuję do klasztoru na chleb i wodę. Napiszcie mu to wszystko, bo jeśli uczciwej rezolucji nie będę mieć do trzech tygodni, proces rozpocznę. Ludziom pociechę narobię! o narobię... Kłaniam uniżenie! — dodał w końcu czapką prawie zamiatając ziemię. Do stóp się ścielę stolnika... Interesiczek mój łasce jego powierzając, mam honor submitować się... służeczka, służeczka!
Barciński stał osłupiały, Achinger był już za drzwiami, dopadł swej biedy i pojechał.
Gdy stolnik wszedł potem powoli do pokoju żony, tak był blady, wzruszony, dotknięty widocznie wrażeniem rozmowy z sąsiadem, że pani Marcinowa