bie ani zdziwienia ani zgryzoty ani płochej ciekawości, znać było że badał ranę i szukał sposobu uleczenia jej. Wrzucił kilka pytań nawiasem, zamyślił się, milczał.
Gdy się ten rodzaj inkwizycyj ukończył, mecenas spuścił głowę i długo nie mówił słowa.
— Szanowny kasztelanie — odezwał się nareszcie — znam pana dawno, i mogę powiedzieć, że o wszelkiej czynności przypisywanej mu, a priori potrafię osądzić czy jest możliwą czy nie, czy mogła się stać lub jest niepodobieństwem. Zatem dla mnie wątpliwości nie ma najmniejszej żeś pan niewinny, ale w oczach ludzi, ogółu, dla świata, który rychlej wierzy w złe niż dobre, dla złych, co radziby świętego pochwycić na grzechu; aby sami się mniej występnymi wydawali... dla zgrai ulicznej i opinji publicznej, pan się nieochybnie wydasz winnym. Źle się wyraziłem... okażesz się słabym przebaczą ci, co gorzej poklasną nawet, a ich aplauz panu będzie najsroższym, najdotkliwszym ciosem. Sprawa jest zła... pan byłeś poczciwym, poszedłeś za sercem, ulitowałeś się niedoli, aleś to uczynił nieostrożnie, dałeś się pochwycić niegodziwcowi. Co zrobimy jeśli postawi świadków, którzy przysięgną żeś pan uwodzicielem? Prawo przewiduje wiele występków, ale są głębiny niegodziwości, do których nie sięga nawet przypuszczeniem, aby ludziom do nich nie pokazało drogi. Pozory są wszystkie przeciwko panu.
— Jakże się mam ratować? — spytał chłodno kasztelan.
— Jeżeli proces ma być, strawić życie uczciwe i czoło jasne przeciw potwarzy i krzywoprzysięztwu... Drobnych sposobów obrony jest tysiące, ale to są może takie środki, których może byś pan nawet w poczciwej sprawie użyć nie chciał; kto inny starałby się pozyskać ludzi tych co mogą być za świadków użyci, przekupić ich, rozproszyć, złamać niegodziwego, odejmując mu moc szkodzenia. Ale na to potrzebaby jechać na miejsce, działać potajemnie, przekupywać.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.