Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.

szklankę do poduszki, bo ten go ratował zawsze od skutków węgierskiego wina, poczęstował nawet klienta, zalecając mu to dla konkocji i nie rychło się odezwał:
— Otóż to jest rzecz śliczna! i nic się nam lepszego, pomyślniejszego, szczęśliwszego przytrafić nie mogło. Zważ waćpan... śladów nie ma ucieczki... fecit cui prodest — axioma, a komuż prodest? naturalnie kasztelanowi niby... Kto mógł tak dokonać tej sprawy mimo czujności mimo straży, mimo sług, jeżeli nie magnat, potentat, człek co grosza nie żałował... Presumpcja ogromna winy, gdy winowajca nie czekając wymiaru sprawiedliwości ucieka. Wszystko to daje nam nową siłę, jest wyborne, a jegomość dopiwwszy ponczu... co do sumienia jego należy, idź spać i mnie się daj położyć, bo jest godzina ni fallor, pierwsza z okładem.
To mówiąc zadzwonił Bajkowski na chłopaków swoich, aby go do łóżka przeprowadzili, bo nogi miał w takich razach słabe, i pożegnał bez ceremonji Achingera, salwując sesję do jutra.
Nazajutrz raniej niż zazwyczaj do pokoju Barcińskiego wszedł kasztelan; szlachcic dopiero był rozpoczął ablucje zwykle z konewką zimnej wody, gdy gospodarz ukazał się na progu. Po twarzy jego poznał stolnik, że coś nowego i przykrego zajść musiało; ale kasztelan usiadł milczący i podparł się na dłoni, długo nie mogąc przyjść do słowa.
Gdy się Barciński przyodział, ujął go pod rękę i rzekł:
— Przyjacielu mój, dziwne się rzeczy plączą w życie moje, potrzebuję się zwierzyć, abym i sam uwierzył. Lękam się znowu by mi się słaba głowa nie pomięszała.
— Cóż to tam znowu takiego? — spytał stolnik niespokojnie — czy nie uchowaj Boże jaka nowelacja z drugiego świata.
— Jakbyś wiedział — rzekł cicho kasztelan, — ale to może być efekt podburzonej imaginacji tylko. Sądź...