jąc trzeszczenie dachu nad sobą; napróżno prosili o pozwolenie zbudowania nowéj synagogi... Szczęściem dla nich nadeszła wojna, potrzeby pieniężne gwałtowne, a książe zmuszony został sprzedać plac i wydać żydom przywiléj dozwalający murować szkołę nową. Podania miejscowe mówiły o prawie bajecznéj summie, którą to pozwolenie okupić musieli. Mieli jeszcze późniéj trudności nowe gdy się gmach podniósł, i dach z daleka począł być widocznym. Kazano im bowiem zniżyć go i gwiaździste gałki pozrzucać, ażeby synagoga poważniéj i pokaźniéj nie wyglądała nad inne budowy sąsiednie.
Wysilili się żydzi okoliczni na tę poważną, ciemną, ale wcale piękną strukturę, w któréj nieco stylu gotyckiego w sklepieniach pozostało W oczach moich wydała mi się niemal świątynią Salomona... tak dla mnie wyglądała wspaniale... Zgromadzenie w niej prześladowanych, modlących się do swojego Boga, językiem starym... na mym umyśle dziecięcym zrobiło nadzwyczajne wrażenie.
Modlitwa wspólna...
To mówiąc spojrzał Jakób na swojego towarzysza i spostrzegłszy uśmiech na jego twarzy, westchnął przerywając mowę.
— Tak! rzekł smutnie — i wy już nie rozu-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/103
Ta strona została skorygowana.