wdzięcznych tych zasłonach białych, które często cale niewdzięczne okrywają postacie.
Dwaj towarzysze wyszli od Federa ciasnemi, cienistemi uliczkami starego miasta, przerzynając się ku temu wzgórzu, które stanowi jedyny zielony ogródek marmurowego grodu.
— A no, rzekł Iwaś, ciekawym też bardzo czy wczorajszych podróżnych zastaniemy na umówioném stanowisku.
— Bądź co bądź, nie tych których poznaliśmy wczoraj, odparł Jakób — dzień jest długi a człowiek jest zmienny, a chwila jest królową.
— Zobaczymy...
I szli daléj po wschodach spinając się ku zieleni, w pośród których szeptała fontanna, muzyka grała... Ścisk był wielki.
Ale ścisk to był genueński; wojsko, lud, kilkunastu księży przesuwających się przez tłumy, trochę kobiet ogorzałych, trochę cudzoziemców ciekawych, kilku długich Anglików. —
Na Aqua Sola nie zobaczyć nic więcéj; resztki arystokracyi Genueńskiéj albo się zamykają po pałacach i villach, albo nie żyją wcale w Genui; mieszczaństwo dostatnie ma swe domy i ogrody w Nervi i po drodze do Rutta; ci tylko co żyją
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/124
Ta strona została skorygowana.