zwiastuje, była naturalnie grota, która dziś dała imię gospodzie; jest w istocie osobliwą i bardzo kunsztownie zbudowaną; przypomina ona stare rzymskie czasy i zbytki, przepychy, uczy i dziwactwa wymyślne Rzymian za cesarstwa, którzy chowali ostrygi w sadzawkach na dachach, i kochali się w przezwyciężaniu natury... aż do szaleństwa... Grota jest na małą skalę takim snem wśród błałego dnia... podziemiem na powierzchni ziemi, niespodzianką.
Jest to ogromny salon, całe téj villi skrzydło zajmujący, przerobiony z pomocą trochy gipsu, farby i konceptu na łudzącą w istocie i jakby naturalną pieczarę stalagmitami okrytą. Wchodząc do niéj na pierwszy rzut oka można się sądzić w podziemiu i wiele osób z początku bierze ją za igraszkę natury, wykończoną i przyozdobioną przez sztukę. Ściany, zasklepienie, wszystko się wydaje jakby z jednéj opoki, z kamienia. Głąb’ tajemniczą, ciemną, poprzerzynaną labiryntami oświeconemi z góry, zajmuje umyślnie wpuszczona sadzawka i cicho szemrzący wodotrysk. Jest to coś w istocie uroczo pięknego dziwnego, niezwyczajnego, w początkach czyniącego silne wrażenie, ale powoli, gdy się rozpatrzy gość, gdy oczy się oswoją, chłód owionie, ów urok pierwszy rozwiewa się i znika.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/17
Ta strona została skorygowana.