Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/170

Ta strona została skorygowana.

Tilda wyszła w świat ślicznym posągiem, bez ochoty do życia, ze strachem i niepokojem...
Wiedziała od razu że nie będzie szczęśliwą, bo w takim świecie jaki dla niéj stworzono nie ma szczęścia dla istot szlachetniejszych; to co w duszy czuła jako niezbędną potrzebę, nieusprawiedliwiało się prawami nadanemi dla żywota. Pragnęła czystego uczucia, wskazano jéj rachubę jako jedną normę wszystkiego, a to uczucie jako fałsz, jako grzeszną słabość, jako głupkowatą chorobę ludzi przeznaczonych na zgubę i pogardę.
Mimo że wielu rzeczy nie wiedziała, bo je przed nią ukrywano starannie, domyślała się ich, trącała codzień o szorstką rzeczywistość stosunków dla niéj niepojętych. Ojciec jéj owdowiały żył wedle swéj fantazyi, żadnemu nie ulegając prawu moralnemu, dogadzając zachceniom zwykłym w ludziach którym uczuć braknie a w zasady nie wierzą: wszystkiego pragnąc, chcąc się wszystkiem nasycić — co tylko dla nich jest dostępnem. Pomimo ściśle przestrzeganéj przyzwoitości w domu, Tilda nie mogła nie widzieć ojca stosunków i nie przekonać się, że w nich serce najmniejszego nie miało udziału. Tysiąc razy jéj młody instynkt szlachetny rozbijał się krwawo o ten materyalizm ojcowski, który dla