— Tak jest, tak jest, wyjąkał nareszcie, omyliłem się... tak jest... wzrok jéj mówił... Ale prawdziwie nie wiem co plotę... A! tak, przepraszam, powracam do rzeczy i kończę wprędce.
— Nie spiesz się pan, cicho szepnęła Włoszka.
— Był wieczór, ciepły wieczór wiosenny, począł żywo żyd, bzy okwitały ostatkiem woni napełniając powietrze; na liściach perliły się kropelki rosy wiosennéj... ona i Miss Jenny wyszły na przechadzkę. Na ławce siedział Janusz z książką któréj nie czytał. Angielka spostrzegłszy go skierowała ku niemu przechadzkę.
Szczęściem czy nieszczęściem jakiemś, przyjacołka jéj Miss Fanny nadeszła w téj chwili w odwiedziny. Przypadek zrządził że Tilda została na chwilę sam na sam z biednym chłopcem, który był szczęśliwy nad wyraz i przestraszony tém szczęściem niewypowiedzianie. Szli obok siebie drżący, przybici, na pół żywi. Angielki miały mnóstwo pilnych rzeczy do powierzenia sobie pod największym sekretem, zostawiły ich na ścieżce. Gorzéj, Miss Jenny szepnęła na ucho wychowanicy. Odprowadźże go od nas.
Szli więc sami i milczeli, ona zmięszana obrywała kwiatek z listków, a na listki jego jak rosa
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/180
Ta strona została skorygowana.