ją ucisk do tego, na spiskowców hoduje pokolenia niewola, w postrachach, ciemnicy, w milczeniu i grozie. Tam gdzie się życie rozwinąć nie może całą swą silą, spiski są nieuchronne, to naturalny owoc despotyzmu, to nędza która się rodzi za brudnym kołnierzem jego koszuli...
— Pojmuję to, odparł Jakób, ależ biada krajowi który wszedł na tę drogę, zwątpił on już o sobie i uznał się bezsilnym. Rozumiem tylko jeden spisek, taki jak był nasz trwający parę tysięcy lat, ten w którym my dożyliśmy epoki równouprawnienia i odrodzenia naszego; spisek nagromadzający siły, jednoczący w ciało silne i spójne. Wy i wasze spiski z gorączkowemi wybuchy, do niczego nie dojdziecie prócz do coraz boleśniejszego upadku.
— Nie mówmy o tém, zawołał Iwaś marszcząc się, wy nie macie ani tego uczucia co my dla kraju, aniście doznali tego co my cierpiemy....
— Przepraszam cię, odezwał się żyd, jeśli dla kogo to dla nas kraj ten co nam dał przytułek, w którym mimo chwilowych prześladowań urośliśmy liczbą i pracą; jest naszą drugą przybraną ojczyzną. Jeźli nią nie jest jeszcze dla wszystkich, to być powinien i będzie. Ja się czuję przynajmniéj zarówno Izraelitą jak Polakiem.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/195
Ta strona została skorygowana.