Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/43

Ta strona została skorygowana.

o co posilniejszego! Ci Włosi, dodał, od nie wiem wielu lat okłamują pokolenia całe żołądków, wmawiając im cześć bałwochwalczą dla makaronu.
— Nie rób pan ceremonii, zawołała śmiejąc się kobieta...
— E! słuchaj pan, dodał zwracając się do Polaka... nagle... nie bierz mi za złe, że cię na obiad z sobą poproszę... Jest w tem egoizm, sam jedząc nie mogę nic przełknąć, potrzebuję towarzysza i przeczuwam w panu instynktowo apetyt?... hę?
Młody człowiek zczerwienił się mocno, ale się zarazem śmiać począł.
— Ale... ale, począł jąkać się.
— Bez żadnego ale, jest to mała przysługa humanitarna... zjemy razem... widząc młodego człowieka z wilczym apetytem lubuję się... a! panie! cobym ja dał żebyś mi go dziesiątą część ustąpił!!
Zakończył głębokiem westchnieniem, i stuknął o stół żywo. Wbiegł służący w koszuli, zaczęły się targi o obiad, rozmowa szła tymczasem daléj powoli. Niemiec siedział oburzony i posępny.
— Widzę że się pan gniewasz na mnie, rzekł skończywszy układanie karty Duńczyk do Germana — ale wierz mi, proszę, wysoko cenię genjusz i cnoty narodu, który tego dokazał że go pełno