rożytność mięso, które w gorąco z Genui przybyło i nadto było zmęczone podróżą, potem coś nakształt pieczystego, jakąś włoską jarzynę, sér, owoce, wino... Duńczyk-francuz mocno ramionami ruszał że wszystko, nie cordon bleu to gotował, ale prosty kopcidym... jednak był głodny... a głód może wiele. Polak raz przemógłszy fałszywy wstyd, z obawą aby głód jego się nie wydał (był bowiem stokroć gorzéj wygłodzony niż Francuz który w Cogoletto coś przekąsił), jadł chętnie i wstrzymywał się tylko od zmiecenia wszystkiego co przed nim stało, powracającym strachem jakimś upokorzenia.
Biedak oszczędzał ostatków grosza aby się dowlec nazad do tego kraju, z którego niedawno uciekał... a już na współczucie narodów i braterstwo ludów oduczył się był rachować — liczył na własne siły i oszczędność.
— Panowie — dokąd? jeźli spytać wolno? odezwała Włoszka spoglądając koleją po wszystkich, jakby pytanie to zachowała całemu towarzystwu.
— Ja, odpowiedział młody Polak... idę, powracam raczéj do kraju mego. Wyszedłem z niego przed parą laty wygnany groźbą i postrachem, wrócę pędzony tęsknotą i nadzieją... a zestarzony cierpieniem, wiele złudzeń rzuciwszy po drodze...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/45
Ta strona została skorygowana.