— Ja także powracam do Polski — przemówił żyd, w duszy méj także ją za moją ojczyznę uważam... ale, pozwolicież mi ją tak nazywać? dodał smutnie oglądając się — kocham ją, to mi daje prawo...
Młody człowiek ścisnął mu rękę, żywo spojrzeli po sobie i poczuli się dobrymi braćmi. Galicyanin szukał znów czegoś na stoliku.
— Ja — rzekł powoli Cygan... jadę, zdaje mi się do Węgier, nie jestem jeszcze pewien... prawdopodobnie tam się obrócę. Mam tam osiadłych krewnych, którzy z koczującego taboru przeszli już pod strzechę domu nieruszającego się z miejsca... Chciałbym ich zobaczyć i przemówić swoim językiem do kogoś coby mnie zrozumiał. Ale się wlokę powoli, nic nie nagli... Dla mnie ojczyzna gdzie ciepło i wygodnie... kończył uśmiechając się... ojczyzna tak jak wy pojmujecie dla nas nie istnieje, straciliśmy nawet pamięć o niéj, a od czasu jakeśmy się z niéj wynieśli, ona się też tak zmieniła, żeby nas za dzieci nie uznała... Jesteśmy jak Epimenides po długim śnie wracający na ziemię któréj zrozumieć nie może.
— Ja — podróżować jeszcze myślę po Włoszech
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/46
Ta strona została skorygowana.