— Żadnym, zawołał Żyd rękę podając, owszem, będziecie mi pociechą — jestem strudzony samotnością, potrzebuję towarzystwa aby mnie własne myśli nie pożarły... uczynisz mi łaskę...
— Daleko większą wy mnie, bom nad wszelki wyraz zmęczony i słaby... prawdę rzekłszy, ledwie się już tu dowlokłem. Nie będę skrywał przed wami smutnego położenia mojego, na ciele i na duszy cierpię okrutnie.
— Podzielmyż wzajem nasze cierpienia, rzekł Izraelita — daj mi rękę bracie a nie trwoż się życiem. Jestem dziecięciem narodu który przed tysiącami lat pierwszy miał objawienie jedynego Boga... ja dziś jeszcze wiarę w niego zachowałem... gdy pono, do koła nas, w fatalność tylko lub w nic już ludzie zgoła nie wierzą... Niech się i wasze serce znękane otworzy, myśli o Bogu, o wielkich losach człowieka i ludzkości...
Wyszli.
Gospodarz stojący w progu z pewną pociechą wewnętrzną, ujrzał odchodzącego chorego młodzieńca, tém szczęśliwszy iż wszystko było opłacone sowicie, a nie wszystko zjedzone... wiele zostało do powtórnéj reprezentacyi obiadu...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/53
Ta strona została skorygowana.