Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/66

Ta strona została skorygowana.

num na staréj mamce Washingtona, na miłości ojczyzny, swobody, na entuzjazmie dla wolności i braterstwa? Na stu krzykaczy nie było i jednego męczennika, wyciągano pieniądze pod rozmaitemi pozorami, korzystano z zapałów, i w końcu ciepło dusz ludzkich wystygło do ostatniéj iskierki. Dziś świat spoczywa znękany w sceptycyzmie; w nic nie wierzy; bo widział swobodę rozradzającą się w anarchią, braterstwo spekulujące na własności, rewolucyą służącą za podnóżek ambicyi ludzi fałszywych i apostołów wyciągających grosze najgorętszemi kazaniami. Trzeba poczekać, ludzkość wypocznie i poprawi się.
Mówili tak a słońce podchodziło do góry a skwar coraz większy wyjść nawet na miasto pomyśleć nie dozwalał, zapuszczono więc firanki, zasłoniono sztory, pozamykano żaluzye i dwaj nowi znajomi siedli gwarzyć w chłodzie oczekując wieczora.
— Słuszna jest, rzekł po chwili żyd, abym i ja ci się dał poznać. Rozumiemy się dobrze, lecz położenie moje wyjątkowe wymaga abym cię z niem oswoił. Spodziewam się że poczęta pod Genuą znajomość nasza w Genui się nie skończy... powiesz mi o sobie więcéj, ale przyzwoitość wymaga, abym