rokim świecie, więc tylko jednę cząstkę ciemną ogromnego rozproszeńców obozu...
Żyd dla całego świata długo był wyrazem pogardy; niezrozumiały i niezrozumiany, odłączony i odłączający się od społeczeństwa, stał sam jeden pragnąc i starając się o jedno... żyć i trwać... obronić się napaściom, nie zginąć. Wyznaczony na zagładę a czując się piastunem wielkiéj idei Bożéj — usiłował ją przechować i siebie jako jéj naczynie. Świat który nie dorosł do wysokości jego tysiącletniego męczeństwa, był dlań tak pogardy godnym jak on pogardzoną istotą dla świata.
Zdeptanie i krzywda domierzona nam utrzymały nas i podniosły, jesteśmy wymownym, żywym dowodem siły ducha, wzmagającéj się uciskiem, rosnącéj wśród najdzikszych, wrogich zapasów...
Dziś powoli rozstępuje się świat przed nami, choć jeszcześmy do rodziny wielkiéj narodów z zupełną równością praw nie weszli — jeszcze ona nas a my jéj nie pojmujemy.
Szkalowano w nas wszystko począwszy od nauki, któréj główne źródło było nam przecie z chrześcianami wspólnem; nie rozumiano tradycyi naszych, prześladowano za to żeśmy się wyrzec siebie nie chcieli.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/68
Ta strona została skorygowana.