turze swéj ma zaród nagrody lub kary... któréj nic odwrócić nie może.
Jak jeden, wiekuisty jest Bóg, tak jedno prawo jego wieczne...
Pomyślcie że narodowi naszemu objawił się Bóg jeden i to prawo jedno naówczas gdy inne błądziły po bezdrożach polytheizmu i anomizmu[1] (jeśli się tak wyrazić godzi) że myśmy powierzonem sobie mieli piastowanie wielkiéj idei, świętego ognia, który przez tysiące lat ani na chwilę nie powinien był wygasnąć.
Tu zatrzymał się młody człowiek zarumieniony i przejęty, i jakby mu się wstyd zrobiło zapału z którym wyrzekł te słowa, ciszéj już ciągnął daléj.
— Wygnańcy, poszliśmy po ziemi siać ideę Bożą — źle mówię, pielęgnować ją tylko... Nie czyniliśmy prozelytów od dwóch tysięcy lat, chowaliśmy nasz skarb dla siebie. Świat szedł, żył, walczył, pracował, a myśmy zasklepieni nad naszą spuścizną, w niéj mieli wszystko...
Z obawy, z nędzy i utrapienia tę ideę okryliśmy dziwnemi łachmanami i pstrocizną... to rzecz czysto ludzka...
- ↑ Bezprawia.