Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/104

Ta strona została skorygowana.

steczka, odpowiedział gość, najprzód odprawiłem nasze nabożeństwo, byłem w synagodze, modliłem się, potém z gospodarzem moim zasiadłem do stołu, nie jestem głodny.
— A! a! to wy chodzicie do szkoły! zawołał Dawid starszy zdumiony — no! widzisz Dawid, zwrócił się do syna, jak to jest pięknie! Człowiek tak mocno wychowany jak pan Jakób, tak tęgo rozumny... a zawsze swoje prawa trzyma!!!
Jakób tak wymownie pochwalony spuścił głowę, syn się uśmiechnął ruszając ramionami, nic nie odpowiedział.
— Jestem żydem, rzekł po krótkim przestanku Jakób — i pozostanę nim. Wiele zapewne w niewoli i ucisku potworzyliśmy sobie obrzędów i prawideł, których nie było w prawie Mojżeszowem, ale to są wspomnienia święte dla nas i miłe.
Dawid starszy widocznie był z téj mowy bardzo rad, syn się wciąż półgębkiem uśmiechał.
— Zostawmy to sumieniu każdego! rzekł wreście młodszy.
Jabób zamilkł.
— No, no, ale cóż to za taki interes, zawołał starszy, żeście aż wspomnieli o niebezpieczeństwie... co to jest?