Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/119

Ta strona została skorygowana.

— Tak jest jakoście rzekli, że przychodzę z prośbą do was — ale nieśmiało głos podnoszę, bom z podobném żądaniem udał się wczoraj do krewnego naszego, do Dawida... i zostałem odepchnięty.
Na imie Dawida czoło starego się namarszczyło, ale wprędce wypogodził lice.
— Mówcie no, mówcie, a nie zważajcie na nic, odezwał się.
Jakób począł tedy powtórnie opowiadać historyą swoją i przyjaciela, ale już nie śmiejąc żądać pomocy, prosząc tylko o radę starego, który wysłuchawszy, długo się zamyślił.
— Okoliczności są ciężkie, odezwał się po chwili — ale zgadzam się z tobą, że my z narodem tym nieszczęśliwym trzymać, a nie z gniotącymi go powinniśmy. Lepiéj jest dla duszy być między uciśnionymi, niż wśród uciskających. Pomiędzy ptakami, nie ma więcéj prześladowanego od silniejszych nad gołębia i synogarlicę, a pan ma je za najmilsze sobie ofiary, (Baba kama. 93. a.) dodał, przywodząc talmud. Biedny to naród! powtórzył, biedny, a my zapomnieć nie możemy żeśmy od lat pół tysiąca na jednéj z nim ziemi rośli, razem żyli i umierali... i jedno cierpieli. Choć nie mają wiary, przecież Bóg i niewiernym źle czynić zakazuje: