— Ale gdzie? spytał jakby sam siebie starzec, ale gdzie? A jest on ostrożny i cichy? a będzie posłuszny?
— Spodziewam się przekonać go o potrzebie, rzekł Jakób.
— Gdybyście byli o tém Dawidowi nie mówili wprzódy, byłbym go mógł może przyjąć do mojego domu, teraz, lękam się, ludzie są źli i nieopatrzni.... Na strychu jest izdebka pusta, mógłby tam bezpiecznie pozostać czas jakiś, ale nuż jego i mnie wydadzą! Ja się pieniędzmi obronię, on zginie....
— Nie macież gdzie na wsi jakiego przytułku? dworu pewnego? znajomych?
— Czekajcie, rzekł stary, czekajcie, coś się znajdzie! Są ludzie poczciwi i lasy gęste.... Jutro rano zajedzie bryka moja i stary Jankiel sam z nim ruszy, ale nauczcież go, niech będzie roztropny i ostrożny.
Jakób aż uściskał starego.
— Nie dziękujcie mi, odezwał się Jankiel wzruszony, czynię to z serca dla was i dla tych biednych ludzi, którym ich ziemia i swoboda tak miła
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/121
Ta strona została skorygowana.