— Pozwolisz mi być szczerym, odparł Jakób smutnie, ja jestem téż żydem duszą i sercem całém, ale powiem ci, jeśli tak ma być, nieszczęśliwyż to kraj!
— Dla czego? spytał Henryk.
— Myśmy nie dorośli do ciężaru téj roli jaka na nas spadnie, odpowiedział Jakób — nie zespoliliśmy się z tym krajem tak, abyśmy losami jego rozporządzać potrafili, społeczność nasza, panie Henryku, jeśli mam wypowiedzieć wszystko, przejedzoną jest także i zgniłą.
— Tak, ale jeszcze silniejszą od polsko-szlacheckiéj.
— Ja tego nie widzę, chorujemy inaczéj, aleśmy téż chorzy.
— Myśmy silniejsi, dodał Henryk, bo umiemy wyrobić i zachować tę siłę, któréj oni ani zebrać ani użyć nie potrafili nigdy, a którą w wieku materyalizmu jedynie coś zrobić można — siłę pieniędzy! siłę kapitału, woli cichéj, pracy wytrwałéj i jedności wewnętrznéj!
Jakób się zamyślił.
— Trochę sobie pochlebiasz, rzekł, a może nieco masz słuszności — Bóg jeden wie co będzie. Przed żydami jest, lub być może, w istocie zadanie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/132
Ta strona została skorygowana.