ną, pociągającą urokiem niezbadanych tajemnic dziewiczego łona....
Dwoma wdziękami najmocniéj pociągają kobiety ku sobie, wesołością i dowcipem na którym wiele budować nie można i tajemniczością. Człowiek niczém się tak pochwycić i usidlić nie daje jak urokiem zagadki. Gdy z téj księgi która jest kobieta, ostatnią kartkę przeczyta, musi być arcydziełem chybanowa księga, aby ją znowu od początku chciał studyować. Muza była żywym Sfinksem... a tak cudownie pięknym, tak skończenie doskonałym, tak pewnym arcydzielności swojéj, że nawet oko sceptyka wady w niéj odkryć nie mogło.
Strój miała prawie zaniedbany, czarną, lekką, skromną sukienkę, bransoletę z koralem i broszę podobną, w ręku zmiętą chusteczkę białą i kwiatek.... Była niezrównanie piękną... matka załamała ręce z podziwu... pod tą formą jeszcze córki nie znała.... Ofelia!!
— Nigdym cię jeszcze taką nie widziała! zawołała, byłaś może nieraz świetniéj piękną, wspanialéj cudowną... ale taką jak dziś! tak nową! tak inną! A! ty kochany mój kameleonie!
Tyś czarownica!
Dumnie uśmiechnęła się Muza, skłoniła się mat-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/180
Ta strona została skorygowana.