Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/210

Ta strona została skorygowana.

Stary byłby mówił jeszcze, gdyby szmer u drzwi go nie powstrzymał, nie lubił on narzucić się synowi ze swą żydowską postacią, zwłaszcza gdy do niego obcy przychodzili; obejrzał się niespokojny. Szczęściem był to dobrze mu znany Mann, który przez jakąś osobliwszą łaską czy dla interesu, wpadł niespodzianie do Bartolda.
— No! patrzcie! rzekł naprzód witając starego, już Jakób tu jest. A! zwąchał swój swego! Zeszli się Talmudyści.
— A tyś to nie Talmudysta! przewrotniku! rzekł stary uśmiechając się, nie chodzisz to do szkoły? nie odprawiasz Szabbasu? hę?
— No, no! jednakże nie tak zapalczywy jak wy oba.
— Tak, tak i dla pięknych Madyanitek coś jesteś gotów z prawa ustąpić, dodał staruszek śmiejąc się. No — ale dość, jam tu już wam niepotrzebny, chowam się do mojéj nory, rzekł zwracając się do Jakóba.
— Jak kiedy zechcesz odwiedź mnie....
Jakób się skłonił z poszanowaniem. Bartold ojca przeprowadził do drzwi i zjawisko to znikło.
Istotnie mogło się ono nazwać zjawiskiem, bo mało kto wiedział o starym Aronie, a mniéj go