ogromną większość, nie z żydami miałem do czynienia, ale z ludźmi co wszelki narodowy i religijny starli i stracili charakter.
Niezrażony poznaniem jednego z koryfeuszów naszych, pana Manna, szedłem daléj usiłując się zbliżyć do tych, których opinia, rozsądek, przymioty, stosunki rozleglejsze wskazywały mi jako przodujących. Z małemi różnicami ogłady lub gburostwa, były to typu jednego waryanty nieskończone.
Znużony niemi zszedłem już z prawdziwą pociechą do niższych klass, u których jeśli nie wiara, to jéj formy żyły jeszcze.... Tu znowu pomiędzy życiem a wiarą była — przepaść. Zepsucie straszliwa, systematyczne, zimne, tradycyonalne, wszechstronne i wpośród tłumu ludzi ledwie gdzie wybrańsza istota.
To wszystko dowodziło mi coraz mocniéj, że myśl reformy moja była na dobie, że przychodziłem z nią w czas, że... (daruj) mógłem być narzędziem Bożém, acz niegodném dla podźwignięcia Izraela.
Iwaś uśmiechnął się poglądając na Jakóba, którego twarz wypogodzona, jasna, poważna, promieniała szczerém, głębokiém natchnieniem.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/22
Ta strona została skorygowana.