Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/220

Ta strona została skorygowana.

którego widział u Bartolda. Odprowadziwszy go na stronę, rzekł śmiało.
— Poznałem w Was serce szlachetne, zdaje mi się, że wiem jego sposób myślenia, jesteś pan naszéj pracy przeciwnym, ale przekonanym téż, że gdy kraj cały poda do niéj dłonie, uchylić się od niéj nie zechcesz. Przychodzę w imieniu towarzyszów moich do pana.
— Czegoż pan żądasz odemnie?
— Tylko słowa, że pan od pracy dla kraju swoich współwyznawców, na których wpływ wywierać możesz, odwracać nie będziesz, a gdy zajdą kroki stanowcze, nie cofniesz się.
— W dwóch słowach wypowiem panu postanowienie moje, rzekł Jakób. Nie jestem człowiekiem rewolucyi, nie wierzę w ich siłę. Najmocniéj przekonanym jestem, że wszelki gwałt zniszczenia tylko dokonać może, nigdy odrodzenia. Ale gdy Polska, którą za moją i mych osiadłych tu współbraci ojczyznę uważam, zażąda krwi mojéj, to ją dla niéj wytoczę.
Wilk głowę skłonił.
— A więc rachujemy na Was.
— Ale nie na inicyatywę z méj strony, gdybym