Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/236

Ta strona została skorygowana.

z wyrazem gniewu prawie i zwróciły potém szydersko uśmiechając Henrykowi.
— Widzę, rzekł odpowiadając na nieme pytanie, że Tildzie było za gorąco... wyszła na ganek z Jakóbem....
I ręką rzucił obojętnie, jakby mówił.
— O! niech sobie idą....
— Pan nie jesteś wcale zazdrosny? szepnęła Muza.
— Przy pani tylko o panią....
Muza surowo spojrzała na niego.
— Pan nie masz prawa czuć tego, a mniéj jeszcze mówić... o tém.
— Pani wiesz że to co jest bezprawném najsilniéj pociąga człowieka.
— Pan jesteś niemoralnością wcieloną.
— Niestety! przy pani anioł by upadł, cóż dopiero człowiek....
— Ale pan doprawdy mógłbyś mnie rozgniewać.
— Nie, pani jesteś litościwą....
Poczęli szeptać coraz ciszéj, coraz poufaléj, ale śmiejąc się i w dobréj zgodzie.
Tilda wychodząc rękę Jakóba ścisnęła w progu.
— Co ci jest? spytał z czułością Jakób.
— O! nic! jestem — nie wiem czemu, bardzo