Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/243

Ta strona została skorygowana.

rozmiłowana w ludziach.... Tu nie stało Wtorkowskiéj słowa na oznaczenie, jakich i dodała mięszając się: — w ludziach... wyższych.
— A! bo co téż to za istota prawdziwie wybrana... ta moja Emma! co to za główka! co za główka... jakie talenta.... Pan nie uwierzysz co ona czyta, jak ona czyta... jaka to pamięć, co to za dowcip! Już nie dla tego, że moja córka, ale prawdziwie, to cudo!
— Wszyscy to zgodnym głosem przyznają, rzekł Jakób grzecznie.
— Ale, proszęż ja pana mego, poufaléj odezwała się Wtorkowska, co to za los nas matek.... Kiedy to człowiek pomyśli! taka kobieta! proszę pana, komuż się dostanie! Czy to ją on oceni, zrozumie? Ta nasza młodzież!
— O! przecież dla panny Emmy wybór nie będzie trudny!
— A! pan pewno nie znasz młodzieży naszéj.
Na tém się jakoś urwała rozmowa. Matce nagle zabrakło wątku; postrzegła że zbyt szybko dobiegła do ściany, nie było już co daléj mówić.... Jakób téż wyczerpał pochwały.
— A co pan mówi o grze jéj? poczęła ratując