się Wtorkowska, o! tak szczerze... pan co takim jesteś znawcą.
— Cudowna! cudowna! prawdziwie artystyczna!
— Powiadam panu, Liszt się dziwił, kiedy mu zagrała jego uwerturę z Wilhelma Otela (sic), aż się za głowę brał... Próbował ją, kazał jéj grać i to i owo i był zaentuzyazmowany... Zagranicą, u wód, w Spa... w sali raz to o mało że tumultu nie było... takie oklaski jéj sypali... rozbijali się, powiadam panu... bukiety, wieńce, historye... owancye (sic) formalne....
— O! bardzo wierzę...
— Proszę mego pana, u niéj żeby jaki twardy fortepian Erardowski... to do dwóch lat nie wytrwa, taka siła! a jak ją, proszę pana, ten szał porwie....
Byłaby się jeszcze zapewne na dalsze córki pochwały wysilała, gdyby Muza zmęczona grą i rozmową, sama się ku matce nie zbliżyła; a w istocie ku Jakóbowi....
W oczach jéj błyskał ogień — gniewu raczéj niż zapału. Im uparciéj od niéj gość ten stronił, tém mocniéj postanowiła go pochwycić. Szepty z Henrykiem nie były stracone, on jéj dał klucz charakteru Jakóba, obznajmiając ją z jego, jak ją
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/244
Ta strona została skorygowana.