— To prawda, odparła Muza zimno, małżeństwa wszystkie kojarzą się cudem.
— Jestem zupełnie tego zdania.
— Niestety! proszę pana, przerwała stara Wtorkowska, gdyby się tak potém cudem jeszcze utrzymywały.
Uśmiechnęli się wszyscy z naiwności téj uwagi.
— Pan podobno byłeś na Wschodzie! spytała Emma.
— Tak pani i smutne ztamtąd przynoszę wrażenie, ziemia poezyi dziś jest wszelakich nędz ziemią, kolebka dawniéj cywilizacyi dziś jest jéj śmietniskiem.
— Ale żyjeż tam jeszcze co biblijnego? pytała zręczna Emma.
— Bardzo wiele, począł ożywiając się Jakób — stroje, obyczaje, podania, ziemia, krajobraz są biblią żywą. Rachele poją owce u studni, patryarchów siwobrodych widziałem pod namiotami.
— Jakże to cudnie piękném być musi?
— Tak pani! ale nie dla nas dzieci rozmiękłéj, wypieszczonéj cywilizacyi. Tém życiem poetyczném my byśmy wyżyć nie umieli: jest ono surowe, ciężkie, poważne, pierwotne i brzemieniem pracy przywalone; ale potokiem z pod niego leją się poe-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/246
Ta strona została skorygowana.