Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/255

Ta strona została skorygowana.

nieść do miasta, baczna matka tak jakoś rzeczy umiała zręcznie ułożyć że dostała pierwsze piętro w domu którego drugie Jakób zajmował.
Był to przypadek! dziwne się czasem trafiają przypadki. Ale w ten sposób wiedziano kiedy Jakób był w domu, posyłano po niego, zapraszano, odnoszono książki, kreślono bileciki, a dwa lub trzy razy spotykano się z nim i witano na wschodach.
Piękna Muza stała się prawie prozelitką Jakóba, który chwilami zupełnie się z nią godził, czasem odkrywał w niéj wdzięk niebezpieczny.
— Ale wie mama, mówiła wieczora jednego córka do pani Wtorkowskiéj, gdy się jakoś dzień powiodł — ten głupi Jakób zupełnie jest przekonany że ja gotowa jestem zostać żydówką... a przyznam się mamie, że już mnie ta jego biblia, Talmudy, podania, legendy... i dławią i nudzą.
— Ale, proszęż ja ciebie, moja Emusiu, odpowiedziała matka, jak ci się zdaje, czy téż on aby myśli już o ożenieniu?
— E! ja go wezmę kiedy zechcę...
— No to, zechciejże... zlituj się.
— Ależ mama nie rozumie tego, to trzeba stosownych okoliczności. Z nim inaczéj niepodobna, tylko mu się muszę stać nałogiem... Powiem ma-