Jakób przewrócił kilka kart i począł:
— Rabbi Gamaljel rozmawiał raz z pewnym książęciem pogańskim o stworzeniu niewiasty, które mu opisał tak jak ono stoi w księgach biblijnych.
Wysłuchawszy książe się odezwał:
— Mój kochany, pan Bóg wasz był więc poprostu złodziejem; jakże napadł tego biednego Adama we śnie i wychwycił mu — żebro.
Przytomną rozmowie była młoda córka Gamaljela.
— Pozwól, szepnęła mu do ucha... żebym ja mu odpowiedziała.
Rabbi skinął że się zgadza; a dziewczę poczęło nagle żałośliwie narzekać biegając i zbliżyło się ku księciu.
— Panie! zawołała — proszę was o sprawiedliwość!
— Cóż się to stało? spytał książe.
— A! niegodziwą popełniono u nas kradzież, odpowiedziała dziewczyna — wsunął mi się złodziej do domu i ukradł czaszę srebrną, na miejscu jéj zostawując — złotą.
— A cóż to za uczciwy złodziej! zawołał książe, bodaj się tylko tacy trafiali.
— Otoż takim nasz Bóg jest złodziejem, rzekła
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/292
Ta strona została skorygowana.