nikomu! Spełni się wola ślepego losu na nieszczęśliwéj Rosy i, w chwili gdy już, już miała sięgnąć po ten owoc dla niéj zakazany — swobodę. Podeprą tron ramiona tych, co go wczoraj obalać chcieli... a dwornia głodna krwi ssać będzie daléj biedny lud nasz...
O! szatańskim śmiechem śmiać się będę z téj rewolucyi waszéj! z szatańską zajadliwością ja pierwszy mścić się na was będę za utracone nadzieje. Tak! ja nawet gotówbym was ścigać i wieszać, a ze mną wielu moich... bo wy naszą także przyszłość burzycie.
— Jeszcze przecie nie jesteśmy w przededniu rewolucyi, uspokójcie się, odparł Jakób, to garstka młodzieży... szaleje nieco... któż wie? może się sama powstrzyma!
— Nie! odparł Gromow, jeżeli młodzież na czele, ani ona sama, ani jéj nikt nie powstrzyma... nie skończy się to na niczém, doprowadzą do ostateczności. Ja tak na to patrzę... młodzież i lud dwie smolne podkładki, ogień być musi, to darmo. Ludu raz rozpędzonego nie powstrzymać, młodzieży rozpalonéj nie ostudzić... spełni się dramat krwawy, ofiarny! Wiecznie i zawsze ofiary daremne, legniecie stosem trupów, a szajka biuralistów z pió-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/309
Ta strona została skorygowana.