szną, nie przeraziła mnie na ten raz, byłem już do niéj dobrze przygotowany. Rozmowę tę przywodzę tylko w treści, abym ci lepiéj dał poznać człowieka...
Był to dzień dla mnie stanowczy i pamiętny, zbliżył on nas i oddalił od siebie; po chwili bowiem, stanął przedemną i wpatrując się we mnie rzekł ciszéj.
— Ponieważ ci dobrze życzę, nie przez chorobliwą czułość — poprawił się, ale chcąc z ciebie pożytecznego dla mnie uczynić człowieka — winienem ci jeszcze radę jedną... W towarzystwach... do zbytku widocznie i jakby dla popisu jakiegoś chwalisz się, przypominasz nieustannie, że jesteś żydem... Naprzód to śmieszność, po wtóre u nas to nie w obyczaju i szkodzić ci może...
— Jużciż zapierać się tego byłoby gorszą śmiesznością, rzekłem — a tego nie uczynię nigdy, bom przywiązany do mojego narodu i wiary... Stokroć nawet przez prostą rachubę, lepiéj jest wyznać samemu szczerze pochodzenie swoje niż się z niém taić napróżno... aby nam je potém drudzy w oczy rzucali.
— Ale po cóż to tak często przypominać? spytał.
— Jam tém istotnie dumny, rzekłem.
— Dumny! podchwycił ruszając ramionami —
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/31
Ta strona została skorygowana.