strony heroiczną, z ich strony przebiegle zimną i okrutną.... Ten wypadek usprawiedliwi to co z wami postanowiono zrobić oddawna, a w dodatku ocali carską Rosyą! zgubi ją na długo dla świata, postępu i swobody... da siły despotyzmowi...
Jakób milczał, Moskal się coraz bardziéj rozpalał, aż wychodząca pocichuteńku z sąsiednego pokoju Colomi, zwolna położyła mu rękę na czole.
— Słuchaj Sergjuszu, zawołała, ty się rozchorujesz.
— Nie — ja umrę, odparł Moskal, ja tego nie przeżyję.
I spuścił głowę na piersi, ale wkrótce podniósł ją i pięść do góry.
— A! jeśli w proch pójdą nadzieje nasze, rzekł groźno — biada wam — biada!!
Jakób spoglądał na zégarek, położenie jego było przykre, sam nie wiedział co począć z sobą, Moskal jakoś to nareszcie dostrzegł i — jakby go kto zimną oblał wodą — pociągnąwszy ręką po twarzy, otrzeźwiał — ostygł. Stał się znów człowiekiem salonu i dobrego towarzystwa, z energumena jakim był przed chwilą.
— Daruj mi pan, rzekł wzdychając, żem pana uczynił świadkiem mojéj boleści nieprzyzwoitéj...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/312
Ta strona została skorygowana.