— aj! aj! jakto znać kto niedawno w szkole bywał... aj! aj! ale co z Waćpana za dyplomata!
A dla czego, dodał porywając się z gniewem, my nie mamy dziś z radością patrzeć na pognębienie nieprzyjaciół naszych? czemu nie mają oni paść pod nogi nasze, kiedy Bóg Izraela daje nam zwycięztwo? Staliśmy nieraz u progu tych pałaców na słocie, a psy ich nas szarpały. — Oni tam jutro przyjdą i odepchnie ich odźwierny... a dusza nasza rozraduje się zwycięztwem wielkiém.
— Tak, więc wyrzucamy to poganom co sami naśladować myślimy? zapytał Jakób — a czemże naówczas lepsi od nich będziemy? godziż się nam dla zemsty kalać bezdusznością i dowodzić przez to że nasze prawo ją dopuszcza, lub, co gorzéj, nakazuje. My to nic, my jako ludzie osądzeni będziemy — ale z nas świat osądzi naszą wiarę; co złego uczyniemy na nią spadnie, na całego Izraela.
Dotąd winy nasze śmiało na ucisk i niewolę składać mogliśmy, one były ich dziełem, ale wyswobodzeni, zrównani w prawach, wolni, jeśli nie przestaniemy być tymi żydami jakimi nas znała Europa... biada nam!! Chcemy się podnieść? nie bogactwem, nie potęgą, nie rozumem nawet — podnieśmy się — cnotą!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/326
Ta strona została skorygowana.