Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

dzielicie z nami wieczerzę... affaire de rire, mówię ci, uśmiejesz się.
Jakób był gniewny, rzucił nań okiem płomienistém z razu, ale wnet dziwne jakieś uczucie szatańsko ścisnęło mu serce, rozśmiał się dziko.
— Najchętniéj, rzekł z ironią, na to jest życie ażeby się bawić?
Gigante już się sama niecierpliwiąc, zbliżała ku nim, widocznie intrygowali ją ci dwaj młodzi podróżni, którym przyglądała się z ciekawością, szczególniéj Jakóbowi. Iwaś był dla niéj za mizerny, za ubogi, za mało obiecujący. Szła ku nim ze śpiewką na ustach, którą wśród ulicy wesołym nuciła głosem:

Oh quanto tempo sola sono stata,

Sola soletta come vedovella!
Che cor fu il tuo vedermi abandonata

E lasciar senza sole la tua stella!

Wyrazy téj ludowéj piosenki były szydersko zastósowane do Henryka!

„Jakżeś na długo opuścił mnie samą,

Samą, samiutką, jak wdowę!
Miałżeś to serce tak biedną porzucić,

Swoją gwiazdeczkę bez słońca!“

Segel śmiał się słuchając téj apostrofy, któréj